Dziś obiekt 717 nie pełni już roli militarnej, a jego stale zmieniającą się załogą są liczni turyści z Polski i zagranicy, którzy przyjeżdżają odwiedzać podziemne trasy turystyczne. Obecnie można obejrzeć dwie trasy turystyczne - krótszą z obiektu 717 do 716 i dłuższą, powiększoną o zwiedzanie dworca kolejowego „Heinrich”. Istnieje także możliwość zwiedzania komór amunicyjnych Pętli Nietoperskiej, do której można dojechać wojskowym transporterem opancerzonym. Dawne wyposażenie obiektów obronnych i rzeczy osobiste żołnierzy i robotników przymusowych, wyeksponowano w muzeum, nieopodal wzgórza z obiektem 717. Najmłodszych turystów , i nie tylko, zafascynuje zapewne oryginalny czołg radziecki T-34 z lat 40 ubiegłego wieku.
W czasie działań wojennych bezpośrednie zbliżenie się do obiektu było bardzo trudne i dla piechoty i dla czołgów, ponieważ wokół niego rozlokowano szereg zasieków z drutu kolczastego i potykaczy z zaostrzonymi stalowymi „jeżami”, a także kilkunastometrowy pas przeszkód żelbetonowych w kształcie ostrosłupa ściętego – nazywanych potocznie „zębami smoka”.
Głównym uzbrojeniem obiektu była sześciostrzelnicowa kopuła 20P7 przeznaczona dla dwóch karabinów maszynowych. Jej główna, wewnętrzna platforma była obracana przez co prowadzenie ognia było możliwe we wszystkich kierunkach.
Następnym
uzbrojeniem obiektu był moździerz automatyczny – M19 - osadzony w kopule
424P01 , nie wystającej znad stropu. Był w stanie strzelać granatami w
tempie 120 pocisków na minutę, rażąc pole w promieniu 750 metrów.
Ostatnią formą obrony był okrężny forteczny miotacz ognia FW (Flamenwerfer - FN) o zasięgu do 50 m, z elektrycznie obracaną prądownicą (dyszą), umieszczoną w pancernej obudowie nie wystającej ponad poziom stropu. To urządzenie bywało niebezpieczne także dla samej obsługi, gdyż zdarzały się przypadki cofnięcia płomienia do wnętrza schronu bojowego!
Wejścia pilnował strażnik z kolejnym karabinem maszynowym, skierowanym bezpośrednio na pancerne drzwi wejściowe.
Ostatnią formą obrony był okrężny forteczny miotacz ognia FW (Flamenwerfer - FN) o zasięgu do 50 m, z elektrycznie obracaną prądownicą (dyszą), umieszczoną w pancernej obudowie nie wystającej ponad poziom stropu. To urządzenie bywało niebezpieczne także dla samej obsługi, gdyż zdarzały się przypadki cofnięcia płomienia do wnętrza schronu bojowego!
Wejścia pilnował strażnik z kolejnym karabinem maszynowym, skierowanym bezpośrednio na pancerne drzwi wejściowe.
Tuż za wejściem, wewnątrz pancernika 717 znajdowała się zapadnia, pod którą znajdował się 3 metrowy dół. Do środka można było więc wejść tylko po opuszczeniu trapu przez strażnika.
Obiekt składa się z dwóch kondygnacji i podziemia. Na górnej umieszczono pomieszczenia obrony, dowodzenia i łączności. Ulokowano izby pogotowia bojowego...
Izbę odpoczynku dla podoficerów i izbę dowódcy, dziś owe pomieszczenia są zrekonstruowane.
Dolna kondygnacja składa się z pomieszczeń pomocniczych. Tu przygotowano ceglaną ścianę, za którą docelowo miała być dobudowana kazamata z armatą. Na tym poziomie znajduje się także zejście do szybu z klatką schodową do podziemnego zespołu koszarowo-technicznego. Pierwotnie znajdowała się tu także winda do transportu amunicji. Głębokość szybu wynosi około 30 metrów. Tędy również biegły rury wentylacyjne. Na zdjęciu widoczny szyb nieistniejącej dziś windy.
Aby dostać się do podziemnego zespołu koszarowo – technicznego trzeba zejść pod ziemię, pokonując 199 stopni . Podziemny kompleks podzielony jest na część socjalno – techniczną i magazynową.
W części socjalnej dawniej były pomieszczenia z pryczami
dla załogi, ambulatorium, kuchnia i sanitariaty. Ściany tych
pomieszczeń były pomalowane pastelowymi farbami, a podłogi izb
wypoczynku poryte były pierwotnie matami z korka. Obok, znajduje się
komora dawnej maszynowni, w której pracowały zespoły filtro-wentylacyjne
i hydrofor zasilający obiekt w wodę pitną ze studni głębinowej,
ulokowanej w końcu maszynowni. Ważnym ogniwem były też dwa agregaty
prądotwórcze, które dostarczały napięcia w razie wyłączenia zasilania z
sieci energetycznej. W przeciwległej części koszar znajdują się komory
amunicyjne, gdzie przechowywano amunicję i zapalniki. Zaopatrzenie
odbywało się korytarzami za pomocą elektrycznej kolejki wąskotorowej,
kursującej torowiskami biegnącymi do wszystkich dokończonych obiektów
obronnych systemu. Tak wygląda korytarz główny
Podziemny system korytarzy ma łączną długość około 30 kilometrów. On także był oświetlony elektrycznie. Co 800 metrów ulokowany był dworzec kolejowy. Takich podziemnych dworców, zapewniających bezkolizyjne wymijanie się transportów było około 20. Każdy z nich oznaczany był jedną z liter alfabetu łacińskiego – dla przykładu – jednym z nich jest dworzec „Heinrich”, który oznaczony jest literą H. Na dworcach zlokalizowane były pomieszczenia pomocnicze - do ładowania baterii akumulatorów w lokomotywach, zespoły wentylacji, węzły łączności i sanitariaty.
W podziemiach panuje specyficzny mikroklimat. Warunki takie upodobało sobie aż 12 gatunków nietoperzy, które na okres zimowej hibernacji przylatują do MRU z całej Europy.
Coroczne, styczniowe liczenie nietoperzy wskazuje, że zimuje ich tam od 20.000 do 30.000 osobników. Tym samym podziemia MRU należą do największych i najważniejszych zimowisk nietoperzy w Europie!
Aleksiej Karabanow był dowódcą batalionu czołgów 44 brygady pancernej wojsk radzieckich. Major w nocy z 29 na 30 stycznia 1945 roku, na czele swoich czołgistów, sforsował zaporę przeciwpancerną w obecnym Pniewie. Dzięki temu Rosjanie pod osłoną nocy i bez wystrzału pojechali dalej. Do walk doszło kilka kilometrów dalej w miejscowości Wysoka. Jedynym poległym w tych walkach żołnierzem radzieckim był major Karabanow. Dzięki jego wyczynowi i całej jego brygady droga na Berlin stanęła otworem...
Coroczny Rajd Karabanowa rozpoczynają
uroczystości przed jego pomnikiem ustawionym w pobliskiej wiosce Wysoka,
a także złożenie wiązanek kwiatów pod obeliskiem tuż przy tzw. "zębach
smoka" w Pniewie...
Wycieczka po podziemiach MRU z oglądaniem całej gamy pomieszczeń i instalacji, których przeznaczenie dawno już zostało zapomniane z pewnością na długo zapada w pamięć. Jako, że byłam, polecam. Cennik i trasy znadziecie tu Klik
I na koniec ciekawostka; Dnia 24 października 2012, prestiżową nagrodę w dziedzinie turystyki, Złoty Medal Międzynarodowych Targów Poznańskich został przyznany Bunkrom MRU. Więcej : KLIK
(Fot. Mariusz i Bogusław Sacharczuk, pseud. bs, za pisemną zgodą na publikację)
A ja tam z mężusiem byłam:))
OdpowiedzUsuńPolecam i ja :))
Pozdrawiam!
Hej! Robi wrażenie, aczkolwiek nie lubię takich miejsc :)Post oczywiście baaaardzo pouczający :)
OdpowiedzUsuńTo miejsce robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńSuper post.
Pozdrawiam
Wiem gdzie to jest ale dotychczas nie miałam sposobności żeby pojechać do MRU. Nie wiem czy miałabym odwagę zejść pod ziemię. Te odrestaurowane izby, ktre pokazałaś są po prostu rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie to wygląda Meg.Jeśli kiedyś będę w w Twoich stronach to na pewno będę chciała obejrzeć MRU, tym bardziej, że mój mąż lubi zwiedzać takie zabytki.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńMyślę co tu dodać - jak wymyślę dodam:P Dobrze napisany post!
OdpowiedzUsuńPozdr.
Świetny wpis!
OdpowiedzUsuńPiszesz o końcu "żywota" a ja dopiszę, że czerwonoarmiści część obiektów wysadzili i ze wszystkich usunęli uzbrojenie. Jeden z przewodników z MRU opowiadał, że Rosjanie odnaleźli przy okazji schowane w podziemiach dzieła sztuki zrabowane z pięciu polskich muzeów. Pozdrawiam!
Specjalny oddział rosyjski pod dowództwem niejakiego Zorina, przeszukiwał podziemia, ukierunkowując się na dzieła sztuki. Według różnych informacji, dzieła te zajmowały cztery ukryte komory. Znaleziono trzy... Ponoć ta nie odkryta jest gdzieś koło jeziora Paklicko Małe. MRU był przystankiem w trasie wywozu kosztowności i dzieł sztuki, które rabowane w całej Polsce były przechowywane w poznańskim Muzeum Narodowym (Kaiser Friedrich Muzeum), potem w podziemiach MRU, by na koniec być wywożonymi koleją do Berlina i Frankfurtu z małej stacji kolejowej Paradyż-Gościkowo (na tyłach obecnego seminarium duchownego). Budynek tej stacji stoi do dziś, i gdyby mury tego gmachu umiały mówić, wiele by opowiedziały...
UsuńCzytałeś Antkowiaka "Poszukiwanie skarbów ukrytych w Polsce" ? Jest tam wątek poświęcony poszukiwaniom Bursztynowej Komnaty. Myślisz, że jest ona w Pniewie w 716A?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńChciałem pierwotnie krótko ustosunkować się, ale doszedłem do wniosku, że temat Bursztynowej Komnaty jest wart większej wypowiedzi:)
UsuńNie znam tej pozycji książkowej, ale sprawa Bursztynowej Komnaty w MRU wraca jak bumerang. Pancerwerk 716 A jest za mały, by tak wielkie dzieło jubilerskie tam umieścić, nawet we fragmentach. Zresztą ten pancerwerk, chociaż nie w oficjalnej trasie turystycznej, jest fizycznie dostępny, także taaakiej rzeczy nie sposób byłoby nie zauważyć. Trzeba pamiętać, że jedyna droga transportowa wiodła od wjazdu samochodowego obok wsi Wysoka, poprzez system korytarzy. Wówczas była tam fabryka remontu silników Daimler-Benz, zatem taki transport nie mógłby zostać nie zauważony przez robotników. Drzwi pancerwerków też odpadają, bo ledwie wchodzi tam człowiek w zgarbionej pozycji. Inną mozliwością były windy nie wybudowanej baterii przeciwpancernej koło Boryszyna, ale magazyny Pętli Boryszyńskiej Rosjanie przetrzepali bez problemów. Można by wziąć też pod uwagę wspomniana komorę, której nie odkryto... Myślę, że najbardziej prawdopodobne są dwie hipotezy. Pierwsza, że Bursztynowa Komnata nigdy nie była w podziemiach, ale wieziono ją bezpośrednio na dworzec w Gościkowie - Paradyżu, z przystankiem w garażach Kęszycy Leśnej.To pokrywałoby się z plotkami, jakoby jest ukryta do dziś gdzieś w Saksonii. Druga hipoteza, nie mniej wiarygodna jest taka, że Bursztynowa Komnata... nigdy Królewca nie opuściła! Tak wielką instalację można zdemontować i transportować tylko z użyciem licznego transportu i ludzi. A brak jakichkolwiek relacji świadków, czy dokumentów z takiej operacji. Trzeba pamiętać, że Królewiec to także potężna twierdza, a samo miasto zostało zniszczone przez bombardowanie i pożary. Zatem czasu na takie przedsięwzięcie byłoby szalenie mało. A opowieść o wywozie komnaty mogła zostać celowo spreparowana w celu dezinformacji Rosjan i Aliantów. Jednym pewnikiem jest to, że w MRU w latach 90. znaleziono starodruki religijne i ponoć część archiwum fortecznego z Królewca.
hmm, i jak ja mam tu dodać swoje "trzy grosze", bałaganik się maleńki zrobił :), spróbuję wiec tak, po kolei;
UsuńMigotek, Artur, celem dopełnienia Waszych komentarzy na temat poszukiwań, moja wiedza w tym temacie; Po wojnie przez kilka lat specjalna grupa Rosjan przeszukiwała podziemia, czy coś znaleźli - nie wiem, ale ...po śmierci Stalina Chruszczow oddał Polsce zrabowane przez Niemców eksponaty m.in z muzeów poznańskich znalezione w MRU. Powieść Adamczewskiego pachnie sensacją, nie brałabym jej na poważnie;) I oczywiście moim zdaniem to mit, że wzbudzająca od lat zainteresowanie poszukiwaczy Bursztynowa Komnata może znajdować się w MRU…przychylam się tym samym do drugiej hipotezy Migotka...:)
Jaki bałaganik...? Klub myśli twórczej... :)
UsuńOpowieści Antkowiaka czy Adamczewskiego traktujcie jak newsy z "Faktu" -:) Tyle wam napiszę. Cholera wie gdzie ona jest. Wersji Bolkowa i Książu nie kupuję podobnie dna Bałtyku. Być może wersja, że zawsze była w Królewcu jest najwłaściwszą.
Usuń...no masz! Artur o Antkowiaku, ja o Adamczewskim... ale to prawda, ci Panowie bajają, bajają, bajają :)
UsuńByłaś może w prywatnym bunkrze G. Sajdyka? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzyżby chodziło o pancerwerk 694 w Lubrzy?
UsuńŻwirek, nie nie byłam i szczerze nie mam pojęcia gdzież on jest...ale na pewno nie w Pniewie...
UsuńTeraz jestem prawie pewien, że to Pz.W.694 w Lubrzy. Ładnie odmalowany, wnętrza nie widziałem.
UsuńDobra odp. -:)
UsuńAżeby wejść do środka trzeba złapać kontakt z właścicielem. Miałem gdzieś telefon. Poszukać?
Czemu nie... Chętnie. Tym bardziej, że ponoć to jedyny pancerwerk, w którym działa zapadnia w bloku wejściowym.
Usuń664997627
UsuńNumer telefonu wart uwagi dla wszystkich miłośników fortyfikacji i dawnej techniki:)
UsuńCoekawostka!!!!
OdpowiedzUsuńUmiesz zaciekawić...
OdpowiedzUsuńI nawet taka technika nie pozwoliła im na szczęście ostatecznie zwyciężyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za tak ciekawie opisany i pokazany kawałek historii.
Pozdrawiam serdecznie
Znam takich, którzy jechali aż ze Stolicy w lubuskie bunkry - widać warto!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-:)
W Międzyrzeczu odbywałem służbę wojskową, więc opisane tereny znam z autopsji. Teraz chętnie odwiedziłbym te tereny turystycznie.Przedstawiona trasa jest bardzo atrakcyjna. Fajnie to udokumentowałaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hello, Meg.
OdpowiedzUsuńAwe inspiring your works...
Thank you for visiting my blog.
I am honored to your visit.
The prayer for all peace.
Have a good weekend. From Japan, ruma❃
Dla kogoś, kto lubi pamiątki z czasów wojny, to z pewnością bardzo ciekawe miejsce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHistoria to bardzo wazna sprawa... Na mnie zrobil najwieksze wrazenie, jak do tej pory, Wilczy Szaniec... Jaki czlowiek jest zdolny, takie cos wybudowac pod ziemnia i jeszcze na dodatek mozna tam po tylu latach wejsc!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Uwaga : 24 października 2012 Złoty Medal Międzynarodowych Targów Poznańskich został przyznany Bunkrom MRU. Więcej w linku pod wpisem! Brawo :)
OdpowiedzUsuńZłoto dla MRU no to BRAWKA!!!
Usuń