Grajek pod oknem moim stanął. Schylił głowę, dotknął klawiszy swojego akordeonu i w znużone osiedle popłynęła muzyka...
Koncertował dla mnie...i dla staruszki, która zasłuchana ukradkiem ocierała łzy... i dla tego pana z II piętra, który oparty o drzwi od balkonu patrzył
na niego jak na dziwaka...
Grajek grał...
Podnosił głowę. Patrzył w okna. Czekał na grosik.
Odszedł tak szybko jak się pojawił ciągnąc za sobą welon cichnącej muzyki...
Bardzo lubię "minimalistyczne" i nieco poetyczne posty. Nic dodać nic ująć. Ważna jest każda kropka, przecinek, odczekanie. Chwila zatrzymana na zawsze. Świetna robota Meg. Masz dobre pióro!
OdpowiedzUsuńPozdr.
Podpisuję się :)
Usuń...zaczerwieniłam się :)
UsuńNiepotrzebnie Meg, niepotrzebnie. Masz talent i korzystaj z niego. Dziel się. Nie skąp ;P
UsuńPozdr.
Tez tak sądzę. Posłuchaj kolegi!
UsuńUwielbiam takich artystów, bo śmiało można tak nazwać takich grajków jak ten Pan pod warunkiem, że grając nie fałszują, a jeśli już fałszują to uroczo :) Pod moje okna nie przychodzą. Szkoda.
OdpowiedzUsuńPiękny wpis Meg! Piękny!
Pd moim blokiem często grają Romowie. Przeważnie jest ich kilku. Wolę im rzucić 2 zł niż dać pseudo głodnemu żebrakowi, który chodzi po domach i zbiera kasę. Poetycko napisałaś. Pięknie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Piękny tekst!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
Owiewasz codzienność poezją...Pięknie Ci za to dziękuję! I proszę o więcej, więcej, więcej...
OdpowiedzUsuńDo miłego:)
...znów się zaczerwieniłam :)
Usuń:)
UsuńNie widuję grajków od lat...Pamiętam jednak, że ich lubiłam i zawsze rzucałam "grosik" zawinięty w papierek.
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś tą wizytę. :)
Taka wizyta to bardzo miły akcent, który także mi rozjaśnia szarość i znużenie codzienności...
OdpowiedzUsuńSkoro w takim zwyczajnym graniu odnajdujesz tyle piękna i umiesz je jeszcze poetycko niemal opisać to musisz być bardzo wrażliwa...
OdpowiedzUsuńJa niestety nie umiem poczuć grajka.
Pozdrawiam :)))
Bo życie jest poezją .........
OdpowiedzUsuńLubię taki folklor. Kiedyś pod moim oknem stanęła trupa cygańska. Dali czadu :))
OdpowiedzUsuńPięknie ułożony wpis. Gratki :))
Napisałaś tak , że zobaczyłam całą tę sytuację...
OdpowiedzUsuńMasz dar, bez wątpienia!
Pozdrawiam :))
Mało słów a dużo treści niosącej ze sobą ładunek myśli, emocji, skojarzeń. Mimo, że sama ostatnio piszę zupełnie inaczej, to jednak lubię taką poezję. :) Co do grajków...Cóż, u nas ich nie ma. Bo i miejsce nieodpowiednie - dzielnica domków jednorodzinnych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Piękna impresja. Bardzo obrazowo malujesz tę scenkę. Jedno jest pewne, że słuchają go na pewno mury i wybrani ludzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jest klimat i jest autentyczność - pięknie Meg -:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam -:)
Doskonale oddany nastrój. Grajkowie są tacy smutni i nawet jak grają wesoło to ze smutkiem odchodzą lub go po sobie pozostawiają. Grajek i smutek to jedno...
OdpowiedzUsuńBo nie każdemu w duszy zagra grajek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Biedny, niedoceniony...Poszedł szybko tak jak przyszedł bo każdy mniejszy czy większy artysta lubi być doceniany a nie każdemu starcza wierny słuchacz. Czeka na grosik..
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane :))
Szkoda, że ten "Twój" grajek nie może przeczytać tego wpisu...Byłby urzeczony Twą poetycznością!
OdpowiedzUsuńSmutny ci on i smutkiem swoim piękny...
OdpowiedzUsuńhmm, nie potrafię przejść obojętnie obok ulicznego artysty; grajka, mima, rzeźbiarza w jarzynach.
OdpowiedzUsuńRzucając grosik do jego kapelusza, widzę w jego oczach radość, że go doceniłam.
Pozdrawiam:)*
Pięknie i już!
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi ta historia historię z Londynu, kiedy to pod sklepem gdzie pracowałam stanął saksofonista. I było jak u Ciebie. Jedni słuchali, inni przechodzili obojętne. Ale kapelusz miał pełny po 2 godzinach. U nich ceni się grajków .
OdpowiedzUsuńPiękny tekst -:)
Grajków nie widuję. U nas SM ich skutecznie pogoniła. A szkoda....
OdpowiedzUsuń