28 września 1939 roku w Woldenbergu, dziś Dobiegniew, woj. lubuskie zorganizowano Stalag II C będący wtedy nie tyle rzeczywistym obozem jenieckim, ile raczej komendą niemiecką nad licznymi grupami polskich jeńców wojennych, szeregowców i podoficerów, którzy mieszkali w namiotach i zatrudnieni byli przy wznoszeniu przyszłego obozu oficerskiego.
Baraki budowano z czerwonej cegły z niskimi dachami z desek lub płyt wiórowo - cementowych pokrytych papą. Podłogę wykładano cegłami. Wyposażenie było nader skromne. Trzypiętrowe prycze z papierowym siennikiem wypchanym słomą i dwoma kocami, nieliczne stoły, niewielkie półki i jeden kaflowy piec na jeden barak. Mnożyło się robactwo i wilgoć...
(Makieta obozu)
W maju 1940 roku obóz gotowy był na przyjęcie jeńców - oficerów i stał się "pełnoprawnym" obozem jenieckim zmieniając nazwę na Oflag II C Woldenberg. Dziś po nim pozostał tylko jeden barak...i utworzone w 1987 roku z inicjatywy byłych jeńców oflagu muzeum.
Nie był to typowy obóz jeniecki. Tutaj, przez pięć lat istnienia oflagu działał teatr, była biblioteka, radio, sześć klubów sportowych oraz różnorakie koła naukowe; Koło Metadologii Nauk, Koło Lekarzy Weterynarii, Koło Leśników, Koło Farmaceutów...W działającym na terenie obozu teatrze występował Kazimierz Rudzki, znany m.in. z serialu "Wojna domowa". W pamiątkowej muzealnej gablocie znajdują się oryginalne maski teatralne oraz inne rekwizyty teatralne.
W obozie tworzyli również literaci; Marian Brandys i Edward Fiszer. Działała redakcja. Wydawane były dwa pisma, " Zatrucie" i "Dziennik Obozowy". Powszechne było dokształcania się. Dostępną dla każdego jeńca formą, były kursy nauki czytania i pisania, języków obcych, kursy zawodowe oraz poważniejsze formy takie jak odczyty czy badania naukowe. Kadrę stanowili osadzeni w obozie profesorowie, docenci, adiunkci...
W muzealnych salach można zobaczyć setki pamiątek z czasów niewoli, podarowanych także przez byłych jeńców lub ich rodziny. Są zdjęcia, są plakaty zapowiadające przedstawienia, wystawy...
Jest też kolekcja znaczków obozowych zaprojektowanych przez jeńców...
Młodzi, pełni zapału i tęskniący za walką z okupantem więźniowie odczuwali boleśnie wyłączenie ich z tej walki. Najodważniejsi pragnąc dołączyć się do kolegów żołnierzy na wolności podejmowali próby ucieczek.
Pierwsza udana ucieczka miała miejsce już 28 czerwca 1940 roku, czyli w miesiąc po "uruchomieniu" obozu. Brał w niej udział kpt. Jan Mickunas, ojciec Wojciecha Mickunasa, osiadłego pod Gorzowem olimpijczyka i trenera polskiej kadry jeździeckiej i ppor. Jerzy Fularski. Więźniowie wykorzystali fakt, że wyprowadzając ściek kanalizacyjny przez wschodnią ścianę obozu, budowniczy pozostawili miękką ziemię pod drutami. To był ich tunel do wolności...
Szczęśliwa druga ucieczka miała miejsce w lipcu tego samego roku. Podporucznik Marian Gajkowski na tzw. wydrę dołączył do wychodzącej grupy jeńców zatrudnionych przy rozbudowywaniu obozu. Nigdy nie został schwytany.
Jednak najbardziej spektakularną ucieczkę zorganizowano 20 marca 1942 roku. Pięciu oficerów; kpt. Pacak - Kuźmirski, por. Madej, por. Nowosławski, ppor. Kleczkowski i ppor. Siekierski wydostali się z obozu za pomocą fortelu w wydaniu iście teatralnym. Powodzenie tej ucieczki było zależne od wielu czynników. Od składu grupy i perfekcyjnego odegrania przydzielonych ról, wyposażenia w niezbędne akcesoria oraz od wytrzymałości psychicznej uciekinierów. Rzeczony fortel polegał na przebraniu jednego z jeńców w strój konwojenta, wyposażenie go także w odpowiednie dla konwojenta akcesoria. Dużą pomoc w skompletowaniu stroju uciekinierzy uzyskali od teatralnej rekwizytorni. Ostatecznie, ppor. Siekierski otrzymał niemieckie buty, płaszcz, furażerkę, pas oraz atrapę karabinu, który był tak dobrze wykonany , że z powodzeniem imitował prawdziwy. O 5.00 rano, 20 marca 1942 roku, czterech polskich oficerów i konwojujący ich "niemiecki" żołnierz bez przeszkód opuścili obóz Woldenberg.
Nastał rok 1945. Wieczorem, 24 stycznia przedstawiciele niemieckiej komendy obozu zakomunikowali jeńcom, że rano następnego dnia obóz będzie ewakuowany w głąb Niemiec i nakazała przygotowania do wymarszu. Sformowano dwie kolumny "Wschód" i "Zachód". W obozie pozostali tylko chorzy. Ponad 6.500 jeńców, w środku zimy i bez transportu wymaszerowało na zachód. Grupa "Wschód" dotarła do Dziedzic, gdzie 30 stycznia 1945 roku 3.000 jeńców odzyskało wolność. Marsz, wyniszczający marsz, jeńców z obozu "Zachód" trwał dłużej, aż do 9 marca 1945 roku. W głębi Niemiec kolumnę rozbito i rozwieziono jeńców do obozów. Część trafiła do Murnau, reszta do obozów jenieckich w okolicach Hamburga i Lubeki. Tam też doczekali wolności...
Wszyscy osadzeni oficerowie bez względu na swoje przekonania polityczne uważali się żołnierzy Rzeczypospolitej i wszelkimi dostępnymi sobie środkami przeciwstawiali się Niemcom i manifestowali swoją polskość. Nie uginali się pod presją, chociaż ich prawa jeńców były nagminnie łamane przez okupanta. Niemcy stosowali wobec nich szykany i różne formy nękania. Zdarzały się wypadki katowania i zabijania z premedytacją. A sam Himmler próbował, na szczęście bezskutecznie, pozbawić ich statusu jeńców wojennych i skierować do obozów koncentracyjnych... To, że jeńcy mieli swój świat, na swój sposób go tworzyli nie oznaczało wcale jakby się mogło wydawać sielankowego obozowego życia.
Historię Oflagu II C Woldenberg, obejmującą pięć lat, nie sposób opisać paroma zdaniami. Opisałam, moim zdaniem, najważniejsze wątki. Zainteresowanym tematem, polecam, bardzo obszerną , ponad 300 stronicową i ciekawie napisaną książkę "Oflag II C Woldenberg" autorstwa Jana Olesika, na której bazowałam pisząc ten post.
Fot.1, Brat Tom, kolejne Bogusław Sacharczuk za zgodą na publikację
Świetny post a i ciekawy- dla mnie informacje nowum. Nie bywam w takich tematach. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPamiętam odcinek "Wojny Domowej", w którym Rudzki, który grał role ojca Pawła wspomina w rozmowie z nim, że grał w obozowym teatrze...rolę Ofelii. Meg, napisałaś niezwykle ciakwy post. I coś niecoś wiecej wiem o obozie, gdzie przebywał Kazimierz Rudzki ulubiony nawiasem aktor moich rodziców. Pozdrawiam-:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post.Lubię czytać takie historie z życia wzięte.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Szkoła, teatr, radio, gazeta...Wszystko za drutami obozu. I ci żołnierze, mężni, twardzi, odważni, zdolni...Chylę głowę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚwietny post! Każdy autor podobnych publikacji nie zdaje sobie sprawy, że w zasadzie pisze o polskiej duszy nieposkromionej. Takie, lub podobne sytuacje, miały miejsce we wszystkich obozach gdzie byli Polacy. Ta polska ułańska fantazja, duch niepokory (coś mi w kompie pokazuje , że takiego słowa nie ma).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
...i nade wszystko Polska!
UsuńTak, nade wszystko. Moja, nieżyjąca już cioteczna babka, przeszła przez kilka obozów. Na szczęście żaden z nich nie był obozem koncentracyjnym, bo z takich to tylko kominem można było "wyjść". Uratowali się nieliczni.
UsuńOpowiadała dużo, nie tyle o życiu w obozie, co o innych rzeczach. Opowiadała co robiły więźniarki z częściami służącymi do budowy/konstrukcji pocisków V1. Nie dziwię się, że wiele z tych pocisków nie dolatywało tam gdzie trzeba lub nie wybuchało, tak jak chcieli Niemcy. Mogę tak długo opowiadać.
Pozdrówka:)))
...ano właśnie! Tego typu dywersja to też walka i też postawa patriotyczna...
Usuń:)))
UsuńRavensbruck jednak był obozem koncentracyjnym;(
UsuńNiezwykle interesujący post. Prawdę powiedziawszy nie słyszałam o obozie w Dobiegniewie. Słyszałam o Żaganiu - też w lubuskiem. Kiedy czytam takie historie o ludziach chcę się zapytać jak Danusia Rin- gdzie ci mężczyźni?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:))
tak, to kolejne miejsce martyrologii, kiedy jedne z wakacji spędzałam nad jeziorem Lipie w Długim czy Długiem / nie wiem jak sie to odmienia / zwiedziłam i Dobiegniew....
OdpowiedzUsuńkażde takie miejsce napawa mnie smutkiem, żalem i bólem....
w Woldenbergu był osadzony również K.I.Gałczyński, który właśnie tam napisał wiersz "List jeńca" i "Pieśń o żołnierzach z Westerplatte".
Kochanie, moje kochanie,
dobranoc, już jesteś senna -
i widzę twój sen na ścianie,
i noc jest taka wiosenna!
Jedyna moja na świecie,
jakże wysławię twe imię?
Ty jesteś mi wodą w lecie
i rękawicami w zimie.
Tyś szczęście moje wiosenne,
zimowe, latowe, jesienne -
lecz powiedz mi na dobranoc,
wyszeptaj przez usta senne:
za cóż to taka zapłata,
ten raj przy Tobie tak błogi?...
Tyś jesteś światłem świata
i pieśnią mojej drogi.
nikt kto ten wiersz czyta nie przypuszcza, że został napisany własnie w takim miejscu kaźni, Gałczyński musiał ogrodzić sie chociazby liryka od trwania w tak strasznym miejscu....
Buziaki
Ale i tak jeńcy mieli lepiej niż ci co trafili do obozów koncentracyjnych...Świetnie napisany post Meg!
OdpowiedzUsuńPiękny kawałek historii Meg.Dobrze dowiadywać się czegoś nowego i to podanego w taki ciekawy sposób.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiłam na Twojego bloga:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzalenie trudny ale i interesujący temat ciekawie napisany. Gdzieś o Dobiegniewie słyszałam ale nic a nic nie kojarzyłam. Do tego postu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKolejna świetna lekcja historii! Dziękuje Meg!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia-:)
Następny ciekawy historyczny wpis! Notabene zaczytuję się w nich jak dziecko! Piszesz bardzo ciekawie! Dzięki takim wpisom można chociaż w ułamkach odtworzyć minioną historię. Co do uwięzionych polskich jeńców - pełny szacunek!
OdpowiedzUsuńNic mi na ten temat nie wiadomo ale bardzo ciekawa lektura - historia, fotografie. Przeczytałam i zapamiętam. Pozdrawiam miło.
OdpowiedzUsuńAdela
Byłam w obozie jenieckim Dobiegniewie. Lekcja historii "live". Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że obóz to głód, katowanie, mordy, głód i nic poza tym...
OdpowiedzUsuńI dobrze myślałaś. Ale była w ludziach chęć życia, iskierka nadziei na koniec męki. Żeby o tym nie myśleć wynajdywali sobie przeróżne pożyteczne dla nich zajęcia.Jedynym celem było przetrwanie i zachowanie człowieczeństwa.
UsuńOstatnie zdjęcie jest takie...symboliczne!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka:))
Jeńcy - wynika z tego - znaleźli sposób na przetrwanie. Udało im się przeżyć w godny sposób...
OdpowiedzUsuńDzięki za ciekawa opowieść, zdjęcia. Pozdrawiam!
Patrząc na obozowe druty nie pomyślałabym nigdy, że za nimi toczyło się w miarę normalne życie...
OdpowiedzUsuń"W miarę normalne"? Ha, ha! Oni robili wszystko żeby nie zwariować w takich warunkach! Normalne, nawet tylko w miarę, to ono nie było wcale.
UsuńTak czy owak obóz to obóz. Totalne odizolowanie i wróg z karabinem! Ci, którzy przeżyli te "chwile" niewoli mieli los nie do po zazdroszczenia. Fajnie, że wpadli na pomysł takiego jak opisałaś organizowania sobie czasu. Na pewno pomimo trudów łatwiej im było przetrwać. Bez tego kto wie...Świetnie opowiedziałaś Meg o tym obozie. Dotychczas o nim nie słyszałam. Pozdrawiam-:)
OdpowiedzUsuńNie do wiary, że osadzeni zachowali swoją wolną wolę!
OdpowiedzUsuńPrzybliżyłaś tutaj niezły kawałek naszej historii. Taki obóz to też życie. Ludzie musieli być bardzo silni. Dziś trudno sobie to wyobrazić.
OdpowiedzUsuńMój starszy syn nawiedził Dobiegniew - Woldenberg. I ja muszę pojechać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Meg!
Świetny wpis. Tyle wiadomości o obozie, o którego istnieniu nie wiedziałam!Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA ta brawurowa ucieczka jak i pozostałe zadziwiające! Takie w zasadzie na wydrę ;)
UsuńOpisałaś ciekawie kawał ciekawej historii!
OdpowiedzUsuńPozdrówka Meg!
To dobrze, że w tych trudnym czasach i warunkach jakich żyli, mieli swój "kawałeczek świata". Z pewnością to im pomagało żyć.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOflagi i Stalagi były obozami jenieckimi, w których (oficjalnie) nie więziono, ale internowano żołnierzy. Stąd nieco bardziej "liberalne" traktowanie zatrzymanych, dające większą szansę na zorganizowanie ucieczki.
OdpowiedzUsuńObozy internowania żołnierzy polskich to nie to samo co oflagi czy stalagi. Oflag II C Woldenberg był obozem jenieckim. Obozy internowania żołnierzy polskich w okresie II wojny światowej to były miejsca przymusowego pobytu żołnierzy Wojska Polskiego w krajach neutralnych - zauważ neutralnych - po klęsce w wojnie obronnej 1939!!!
UsuńObóz Internowania @Migotek??? Aleś wymyślił :D
UsuńOczywiście, według mojej skromnej wiedzy, był to obóz dla jeńców wojennych, oficerów i ich ordynansów, nie zaś obóz dla internowanych...
UsuńFakt i dla ordynansów oficerów! Pozdrawiam.
UsuńRzeczywiście w kwestii obozów pokręciłem sprawę. Przyznaję :D
UsuńRzeczywiście w kwestii obozów pokręciłem sprawę. Przyznaję :D
UsuńW amerykańskich filmach widziałam podobne do tego obozy. Ciekawy post. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń...jeśli w przygodowych to nakręcono ich bodajże trzy...tylko jeden oparty był na faktach, film o ucieczce więźniów z obozu Stalag Luft III Żagań...i taką nazwą w filmie był "oznaczony", tamte dwa(?) "oznaczone" były nawami nieistniejącymi nigdy stalagami...doszukam i napiszę dokładnie...
Usuńhttp://www.meg68.blogspot.com/2012/01/sladem-wielkiej-ucieczki.html
Usuń...i doszukałam się, a więc...Stalag 13, miejsce akcji amerykańskiego sitcomu "Hogan's Heroes" - fikcyjny stalag,
UsuńStalag 17, nazwa obozu i jednocześnie tytuł filmu z 1953 producji USA, nazwa stalagu także fikcyjna.
Meg znalazłam ten link i jestem pewna - oglądałam "Wielką Ucieczke". Pozdrawiam.
UsuńCzytałem pozycję Brandysa zawierającą jego wspomnienia z Oflag II C. RĘKI BYM MU NIE PODAŁ! (Sic). Natomiast równie dobrą jak Olesika książką jest praca zbiorowa "Oflag II C Woldenberg. Wspomnienia jeńców" .Pozdrowionka!
OdpowiedzUsuń...cóż, ja też nie...:)
Usuńświetny post i ciekawy
OdpowiedzUsuńZ daleka do Ciebie przybywam,
więc pozwól że na chwilę się zatrzymam.
Kłopotu nie sprawię,
ale pozdrowienia i życzenia zostawię.
Mieli odskocznię i mieli czym zając myśli. Z pewnością pomagało. Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńNad wyraz ciekawy post! Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńŚwietny post. Tyle ciekawych informacji nam dostarczyłaś. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trudne warunki, niewola a jednak próbowali żyć jako-tako normalnie....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-:)
Трудная история. Дотронулась и вас и нас.Васи солдаты герои!!!
OdpowiedzUsuńВойна покалечила много судеб, и я надеюсь что такого больше не произойдет...
UsuńPiękne, że mimo sytuacji w jakiej się znaleźli nie poddawali się drutom! Chwała bohaterom!
OdpowiedzUsuńBył czas,(kiedy było to zakazane)że czytałam wszystkie możliwie dostępne mi książki związane z TĄ tematyką.A było ich mnóstwo.Masę przekazów mam ze źródeł rodzinnych.
OdpowiedzUsuńOBÓZ zwiedzałam jedyny raz.Następnym nie mogłam po prostu wejść:((((
Muszą być TAKIE pamiątki dla następnych pokoleń.Ja nie czuję się na siłach do TEGO wracać, nawet w takiej postaci.Po prostu nie mogę:(((
Pozdrawiam serdecznie
Podziwiam ich! Nie dali się! Mimo wszystko...
OdpowiedzUsuńŚwietny post!
OdpowiedzUsuńByłam tam...
Bardzo ciekawy post. Wiele interesujących faktów. 5 lat gehenny - chylę czoło.
OdpowiedzUsuńJestem wnukiem więźnia tegoż oflagu. Mój dziadek Eugeniusz Marcinkiewicz dzielił pryczę m.in z Kazimierzem Rudzkim.
OdpowiedzUsuńNiestety wszystkie pamiątki z czasów obozowych przepadły, m.in kartki z obozu, i inne przedmioty. Szkoda.
Dziadek niewiele mówił na temat pobytu w tym oflagu. Raz, cierpienia obozowego życia, dwa: czasy komuny nie sprzyjały opowiadaniom tego typu.
...dziękuję za wpis, szkoda, że pamiątki przepadły...
UsuńPozdrawiam serdecznie!