Tegoroczny festiwal zaczął się w piątkowy wieczór. Kilka zespołów stanęło na scenie gorzowskiego amfiteatru. Było żywiołowo, było gorąco...
( Fat Burning Step)
Niekwestionowaną gwiazdą wieczoru była francuska formacja "Obidaya". Czterech wokalistów, siedmiu instrumentalistów gra tradycyjną muzykę jamajską lat 70 - tych ubiegłego wieku.
Doskonałe dźwięki, pozytywna energia, pokojowe rytmy sprawiają, że na gorzowski festiwal przybywają tłumy
ja osobiście reggae nigdy nie lubiłam.... to nie mój typ .....
OdpowiedzUsuńale dla innych to super muzyka....
dobrze że mozna sobie wybrać to co się lubi....
pozdrówka
A lubię reggae. Ale takie jak napisałaś, słoneczne, pozytywne reggae, a nie te shity, których pełno się ostatnio namnożyło; głośne stukanie i "Ala ma kota" znaczy bezsensowne niezwiązane z przesłaniem teksty jakoś do mnie nie przemawiają. Pozdr.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZdecydowanie popieram kolegę powyżej. Narobiło się pseudoartystów, którzy swoją muzyką uznają za reggae a która naprawdę nie zawsze odzwierciedla pierwotne idee reggae!
OdpowiedzUsuńOczywiście znam waszą imprę. Raz byłem! DAAB wówczas był. Zgadnij kiedy byłem? -:)
Pozdrawiam!
Ps.
UsuńŚwietny post - świetne foto - świetnie gra Obidaya!
...kiedy byłeś? Trudno dociec, "Daab" występował na "Reggae nad Wartą" aż 6 razy...:)
UsuńW '94 byłem -:)
UsuńSzczerze mówiąc, to nie jest rodzaj muzyki, którym się zachwycam.Ale dla zwolenników tego typu "rytmów" z pewnością było to wydarzenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Dobre reggae wcale nie jest tak prosto zagrać. Dlatego nie jestem fanką muzyki, której w Polsce prawie nie ma.
OdpowiedzUsuńJednak każda impreza kulturalna, która się w Polsce odbywa to ciągle sukces.
Pozdrawiam:)))
Imieninowy piątek...Nie dotarłam...:(( Dzięki za relację. Świetną!!!
OdpowiedzUsuńA swoją drogą jestem ciekawa czy w przyszłości nasze Reggae stanie się "światowe"...
Pozdrawiam-:))
Chociaż nie znam się na tego typu muzyce, to jednak z przyjemnością słucham dobrego wykonania.
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana, ileż ciekawych imprez jest w Waszym Gorzowie.
Serdecznie pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześć Meg!
OdpowiedzUsuńNie miałam przyjemności uczestniczyć w "Reggae nad Wartą" ale słucham reggae czasem na OpenFM...
Reggae to najpiękniejsza muzyka! Bez niej świat byłby niczym!Totalny lajcik!
OdpowiedzUsuńUlubionego nie muszę Ci przedstawiać. Mój nick mówi ♥ "Daab" ♥
Pozdrawiam:))
Ps. Zazdroszczę Ci sześciu koncertów "Daab"!!! Ja - przez okres trwania ich kariery - byłam zaledwie na trzech!
Nie moje klimaty i pewnie na koncert bym nie poszła, ale jak ktoś lubi... :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Reggae! Nie chodzę, zapomniałam i zastanawiałam się dziś podczas zakupów w Tesco skąd naraz tylu ludzików z dredami się wzięło :))) Pozdrowionka :)))
OdpowiedzUsuńFajne ...dla wielbicieli. Przy tym fajna promocja miasta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-:)
Gdyby nie Ty nie wiedziałabym , że taki festiwal istnieje...Dobrze wiedzieć na przyszłość. Do muzyki reggae mam stosunek ambiwalentny; lubię i nienawidzę :) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńTen festiwal to wizytówka Gorzowa. Ćwierć wieku to kawał czasu. Jakże zmieniła się ta impreza w porównaniu z pierwszymi latami istnienia. Wówczas formuła przypominała niemal Woodstock, z koczującymi na dworcach licznymi przyjezdnymi, miasteczkami namiotowymi nad Wartą i wszechobecnym młodzieżowym luzem z rytmami reggae. Co prawda to nie mój ulubiony gatunek muzyczny,ale specyficzna atmosfera ożywiała miasto. Dziś, poza koncertami w amfiteatrze, w mieście nie czuć innych akcentów tego spotkania. Byś może to efekt ewolucji w dojrzalszym kierunku.
OdpowiedzUsuńNie czuć akcentów gdyż ponieważ największą głupotą było zamknięcie REGGAE NAD WARTA w amfiteatrze!!! Identyko zdanie mam odnośnie ROMANE DYWESA! W obu wypadkach dzieje się a jakoby się nie działo. Organizator stworzył obóz czy elitarną jednostkę terenu której dzielnie bronią bilety! Żenua!
UsuńJołki połki pamiętam pierwszy i kolejne. Byłem obecny na każdym. Bywało, że kończył się Jarocin a zaczynało Reggae albo na abarot:D Gnało się pociągami z miejsca na miejsce. Super ludzi z Polski tu poznałem. Cholerka wtedy byłem dumny, że mieszkam w Gorzowie!
OdpowiedzUsuńPozdrówka Meg!
PEESIK. Wreszcie udało mi się założyć profil google :D
Pierwsze słyszę o "Reggae nad Wartą" ...
OdpowiedzUsuńwiecie, że każda inna muzyka ma swoje korzenie w reggae-;) Tak czy siak po części wszyscy słuchamy reggae-:)
OdpowiedzUsuńTradycyjnie; świetne fotografie i ciekawy wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGorzów żyje w rytmie reggae od tylu lat - brawo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ciekawa impreza już od wielu lat, ja przyznaje, że nigdy nie byłam...pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńPo występach Bednarka polubiłem tę muzykę. Widać, że bawiono się doskonale. I o to chodzi. Dobre zdjęcia z imprezy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Między innymi sporo słucham takiej muzyki.Sporo mi ze świata dostarcza brat.Podoba mi się i świetnie się relaksuje przy niej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Och! Kiedyś jeździłam do Jarocina!
OdpowiedzUsuńMoże rozbujać :)
OdpowiedzUsuń