Najstarszy w Polsce, bo 128 letni pływający lodołamacz o nazwie "Kuna" jest jednocześnie jedynym w Europie zabytkowym pływającym statkiem. Pełni funkcję wycieczkowo-spacerowo-muzelaną. Jego portem macierzystym jest Gorzów.
Zbudowany został w 1884 roku w stoczni Danziger
Schiffswerft&Kesselschmiedie Feliks Devrient w Gdańsku. Nadano mu
imię "Ferse".W 1940 roku zmieniono nazwę na "Marder", a po przybyciu do
Polski nadano mu nazwę "Kuna, która jest dosłownym tłumaczeniem z języka
niemieckiego.
Dziwne losy miała "Kuna"...Zmieniała kilkakrotnie banderę. W 1920 roku lodołamacz "nosił"banderę Królestwa Prus, potem został przekazany Senatowi Wolnego Miasta Gdańska i pływał pod banderą tego miasta - państwa do 1939 roku. W czasie II wojny światowej "przywdział" morskie barwy III Rzeszy. W 1947 roku przekazany został Polskiej Misji Morskiej, rok później zakotwiczył w Gdańsku i po 1948 roku już pod polską banderą pełnił służbę na Wiśle.
Czas jego świetności skończył się w 1965
roku. Wycofany z żeglugi śródlądowej, rozkradziony, rdzewiejący czekał
na złomowanie.W latach 70 został przyholowany do Gorzowa. Miał służyć
jako ponton cumowniczy. Niestety w 1981 roku zatonął w gorzowskiej
Stoczni Rzecznej...Spoczywał na dnie prawie 20 lat. W 1998 roku grupa
pasjonatów ze Stowarzyszenia Wodniaków Gorzowskich "Kuna" postanowiła
wydobyć go na powierzchnię i poddać rewitalizacji.
Oba zadania były niezwykle trudne jednak samo wydobycie wraku nastręczyło mniej problemów. Zasadniczy problem stanowiło zdobycie dokumentacji przedstawiającej autentyczny wygląd statku.
Z pomocą "Kunie" przyszli polscy i niemieccy historycy. Dzięki przekazanym przez nich zdjęciom i planom technicznym udało się odbudować lodołamacz.
Z zewnątrz wygląda tak, jak w dniu wodowania, wewnątrz poczyniono pewne zmiany. Dziś nie jest to już statek parowy, a motorowy.
Pierwszym i długoletnim kapitanem "KUNY"i jednym z tych, którzy uratowali lodołamcz od zapomnienia, do lata 2012 roku był Jerzy Hopfer
Kiedy Stowarzyszenie Wodniaków Gorzowskich „Kuna” postanowiło się rozwiązać i przekazać statek Stowarzyszeniu „Gorzów Przystań”.Więcej, KLIK Kapitan wraz z jedynastoosobową załogą zszedł z pokładu...
W sezonie letnim "Kuna" nadal pływa jako statek spacerowo - wycieczkowy rejsami z Gorzowa do Santoka. KLIK
Nasz lodołamacz w 2011 roku został
nominowany do jednego z siedmiu cudów Polski, w plebiscycie "Polska jest
najfajniejsza" organizowanym przez National Geographic.
Szkoda, że nie wygrał...
(Fot. Bogusław Sacharczuk, za pisemną zgodą na publikację)
Dla zainteresowanych galeria archiwalnych zdjęć:
http://www.zegluga.info/thumbnails.php?album=268
Bardzo ciekawa historia...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z wielkim zainteresowaniem.
Pozdrawiam
Dziękuję za garść ciekawej historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Chcieć to móc! Brawa dla pasjonatów!
OdpowiedzUsuńJakiś z pozoru zwykły statek a ile w nim historii. Nie pomyślałabym...
OdpowiedzUsuńwygrać pewnie nie miał szans, ale więcej osób się o nim dowiedziało i dzięki Tobie :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu stwierdzam - tytuł dałaś adekwatny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam -:)
O "Kunie" nie słyszałam. Mężuś na pewno tak. Jego konik galopuje po różnych dziedzinach;)
OdpowiedzUsuńInteresujące są dzieje tego jednego statku. Fajnie też że wygląda jak przed laty. Naprawdę trzeba oddać pokłon ludziom ze Stowarzyszenia za ich pasję, poświecenie! Pozdrowienia:)
I znowu czegoś nowego z półki gorzowska historia się dowiedziałam! Świetny i ciekawy post! Pozdrawiam -:)
OdpowiedzUsuńRobi wrażenie.
OdpowiedzUsuńNa Mazurach pływa wiele wyremontowanych statków (wcześniej były to złomy) ale takiego starego to nie ma-;) Ekstra post Meg! Pozdrawiam. Balbina z Ełku
OdpowiedzUsuńPamiętam wrak "KUNY" na brzegu stoczni! Zamarowałem nią popłynąć - czasu nie stykło -:(
OdpowiedzUsuńPozdrówka Meg!
Witaj Meg. Miły post. To naprawde niebywałe, że im się udało!Z młodości pamiętam rzekę pełną statków, kajaków, barek...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wehikuł czasu...
OdpowiedzUsuńWspaniały...Brawa dla pasjonatów:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Oby więcej takich pasjonatów!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Zdaje mi się, że widziałem lodołamacz "Kuna" we Wrocławiu parę lat temu. Ciekawie przedstawiłaś jego dzieje. Ciekawe zdjęcie (już archiwalne) z pochylni. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMacie się czym chwalić! Gratki i brawa dla pasjonatów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja czekam aż wypłynie na Wisłę Warmia. To statek z 1911 więc młodszy. Wasza Kuna jest starsza. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCiekawa atrakcja dla mieszkańców i turystów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMasz żyłkę do wynajdywania różnych ciekawych tematów związanych z historią. Wszystko o czym piszesz pokazujesz również od strony historycznej i właśnie to jest najciekawsze:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
"wycieczkowo - spacerowo - muzelany" to oznacza, że nie łamie już lodu na rzekach? Ciekawy post Meg! Pozdrawiam -:)
OdpowiedzUsuń...nie, nie "łamie" lodu, aczkolwiek miała mały epizod z lodołamaniem w Szczecinie, w 2009, który miał na celu pokazanie światu, że Kuna jest w stanie to robić jednak o prawdziwym lodołamaniu nie ma mowy. To zabytek i takim zostanie. Nie wolno narażać go na taką powiedzmy sobie szczerze ciężką pracę.
UsuńAcha ...
UsuńPozdrawiam-:)
Brawo, brawo i jeszcze raz brawo!
OdpowiedzUsuńCześć Meg! Kuną pływałam kilka razy. W plebiscycie National Geographic nie zdobyła nawet 1% głosów-:(
OdpowiedzUsuń...cześć Anka:) mniej niż procent to rzeczywiście niewiele, cóż...:(
UsuńPomyśl Meg ile takich perełek jest uratowanych dzięki pasjonatom.Bardzo ciekawa historia.Serdeczności przesyłam
OdpowiedzUsuńPotrafisz wyszukiwać i pokazywać nam wspaniałe ciekawostki. Bez Ciebie bym o tym lodołamaczu nie wiedziała nic. Dziękuję za to i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle perełka, dobrze że ktoś o nią dba. Niech teraz odpoczywa i oby lodu nie łamał. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to mamy dwa w jednym.Po pierwsze cudownie że jest KTOŚ, kto takie perełki wyławia.A po drugie pokazuje je nam, dodając jeszcze interesujący opis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Budujący post...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.